24 lipca 2018 roku – Przewodniczący Rady Fundacji – prof. Roman Kuźniar – tylko dla nas Obywateli UE – „Nie legitymizować puczu, nie oddawać Europy!”

„Nie legitymizować puczu, nie oddawać Europy!”
W Polsce trwa pełzający, antykonstytucyjny zamach stanu. Od tego, czy uda nam się go zatrzymać zależy przyszłość Polski w Europie, zależy obecność europejskiej cywilizacji politycznej w naszym kraju. Sukces tego zamachu będzie oznaczać wepchnięcie Polski w obręb postsowieckiej, kreowanej przez Rosję cywilizacji politycznej. Obóz rządzący przejął hasło Putina „suwerennej demokracji” i podobnie jak targowiczanie w końcu XVIII wieku chce odcięcia Polski od Europy, czego nieuchronnym finałem będzie – podobnie jak wtedy – objęcie przez Moskwę kurateli nad naszym krajem. Ostatnie wypowiedzi posła Kornela Morawieckiego, ojca premiera, są niczym innym jak oswajaniem Polaków z tym scenariuszem, ich oswajaniem z pełzającą de-europeizacją Polski.
Przejęcie przez partię rządzącą całości wymiaru sprawiedliwości oznacza likwidację trójpodziału władzy, czyli zmianę ustroju RP. Polska już nie jest krajem demokratycznym. Była nim do wyborczego zwycięstwa PiS w 2015 roku. To nie pierwszy przypadek w historii, gdy jakaś siła polityczna dochodzi do władzy dzięki procedurom demokratycznym po to, aby obalić demokrację.
Z recydywą tego rodzaju sytuacji mamy do czynienia dzisiaj w Polsce.
Widoczna jak na dłoni bolszewicka natura wodza partii rządzącej i jej kierownictwa – taki właśnie sposób myślenia i działania – nie pozostawiają miejsca na wątpliwości. To świadomy zamiar budowy państwa, którego fundamentem ustrojowym ma być triada: autorytaryzm – populizm – nacjonalizm. W innej poetyce to brzmi „cała władza w ręce rad” (czytaj: w ręce PiS). Dlatego nie można mieć złudzeń. Likwidacja niezależności sądownictwa to nie jest koniec ustrojowego puczu przeprowadzanego przez PiS. W kolejce do likwidacji jest niezależność mediów czy organizacji pozarządowych. Sfera publiczna ma zniknąć. Wszystko ma podlegać kontroli i indoktrynacji partii rządzącej.
Celem ustrojowej kontrrewolucji nie jest dobro Polski czy Polaków. Z historii nowożytnej świata, także w naszym sąsiedztwie wiemy jakie są narodowe i społeczne koszty takich rządów i jaki jest ich koniec. A jednak. A jednak kolejni wodzowie i przewodnicy (czytaj: ludzie chorzy na władzę) próbują tego samego.
Cel Jarosława Kaczyńskiego i jego podwładnych jest podobny: budowa tysiącletniej Republiki PiS.
Jak w tej sytuacji powinna się zachować demokratyczna opozycja?
Wiemy, że nie mogła i nie była w stanie zatrzymać walca zamachu na polską demokrację, zamachu na konstytucję wolnej Polski. Po zlikwidowaniu ustrojowej roli władzy sądowniczej rolą opozycji wyznaczoną jej przez nową siłę przewodnią jest bycie listkiem figowym, jest zaświadczanie o „demokratycznym” charakterze ustroju republiki PiS. To jest rola podobna do tej, którą odgrywało koło poselskie „Znak” w sejmie PRL. Głosowanie na kandydatów do sejmu za dwa lata (głosowanie, bo demokratycznych wyborów nie będzie) w pełni tę rolę potwierdzi.
Nadzwyczajne sytuacje wymagają nadzwyczajnych zachowań. Tadeusz Mazowiecki, gdy jako wysłannik ONZ ds. zbrodni w czasie wojny na Bałkanach zdał sobie sprawę, że jego misja nie ma żadnego wpływu na decyzje ONZ wobec tej wojny złożył rezygnację. Nie chciał być tylko obserwatorem. Jego ustąpienie było szokiem dla wpływowych członków Rady Bezpieczeństwa.
Wkrótce potem zapadła decyzja o użyciu siły (NATO) dla wymuszenia wstrzymania ognia.
To nie jest analogia, ale przykład. Dzisiaj jedyną szansą na zatrzymanie autorytarnego walca PiS jest cofnięcie przez demokratyczną opozycję legitymizacji tego procesu przez bezradną obecność w parlamencie. Demokratyczna opozycja powinna pozostawić obóz PRL-PiS w parlamencie sam ze sobą. Zastawić ich samych z ich rzeczywistym, a nie wydumanym puczem. Nie można dłużej legitymizować „państwa stanu wyjątkowego” (zob. prof. F. Ryszka). Nowym neo-bolszewikom należy odebrać pozory legalności zamachu na polską wolność i demokrację. Otrzymali mandat na sprawowanie władzy – to byłoby respektowane – ale nie na pozakonstytucyjną zmianę ustrojową, ale nie na powrót do PRL plus (to plus to narodowo-katolicka dekoracja).
Trzeba wyraźnie powiedzieć: tylko odebranie legalności wprowadzania państwa stanu wyjątkowego będzie mieć znaczenie dla międzynarodowej legitymizacji władzy PiS. Tylko wtedy Unia Europejska czy NATO będą musiały dostrzec, że Polska-PiS nie spełnia kryteriów członkostwa w tych wspólnotach. Wszak wiadomo, że Polska-PiS nie zostałaby dopuszczona do negocjacji o członkostwie w UE, jak kiedyś nie została dopuszczona Słowacja Meciara. A przecież post-komunistyczno narodowy Meciar był przy Kaczyńskim wprawdzie autokratyczną osobowością, ale nie próbował budować państwa stanu wyjątkowego, czyli – jak w przypadku PiS – komuno-faszyzmu w miękkiej wersji.
Co to oznacza w praktyce? Demokratyczna opozycja powinna wycofać z parlamentu swych przedstawicieli. Powinni złożyć swój mandat, który nie powinien być obsadzony przez ich zmienników na listach wyborczych.
Autokracja powinna otrzymać swoje autentyczne, pozbawione falbanek oblicze.
Wiadomo, wiąże się z tym cały szereg praktycznych problemów. Pierwszy jest całkiem prozaiczny. Poselski mandat to środek utrzymania, nie tylko dla posłów i ich rodzin. Jednak posłem nie jest się na życie, można być wybranym lub nie. Nie wiadomo, ilu i kogo z opozycji PiS pozwoli „wybrać” do parlamentu za dwa lata. Poza tym, pierwszą powinnością posła jest lojalność wobec Konstytucji i demokratycznej Polski – tych już nie ma. Po drugie, jak to wytłumaczyć wyborcom? Można sądzić, że akuratnie wyborcy partii demokratycznej opozycji zrozumieją to łatwiej niż sami jej posłowie i senatorowie. Wątpliwości można mnożyć, ich sojusznikiem będzie m.in. zwyczajny oportunizm, ale jak to już zostało powiedziane, nadzwyczajna sytuacja wymaga nadzwyczajnych zachowań, także jednoznaczności i odwagi.
Ewentualne pozostanie w parlamencie demokratyczna opozycja powinna uzależnić od wycofania wszystkich antykonstytucyjnych ustaw przyjętych od końca 2015 roku oraz pozostawienia bez zmian obecnej ordynacji wyborczej. Skoro PiS wygrał w jej ramach ostatnie wybory, nie powinien się jej obawiać.
Przyszła Polska, przyszłe pokolenia Polaków, będą oceniać dzisiejszą opozycję nie za jej rolę listka figowego dla antypolskiej polityki PiS, tylko za odwagę poświęcenia krótkofalowych, jednostkowych i partyjnych interesów dla wolnej i demokratycznej Polski. Dla Polski pozostającej częścią europejskiej wspólnoty i zachodniej cywilizacji.
Czasem trzeba zaryzykować bardzo dużo, aby ocalić nawet bardzo mało. To bardzo mało może okazać się tym, co swoim męstwem pozostawili dzielni Grecy pod Termopilami. Nie wahał się ryzykować swego życia w bitwie pod Olszynką Grochowską patron naszej fundacji, który w chwilę potem napisał profetyczną Konstytucję dla Europy. On w tej bitwie, wraz z wieloma innymi, także tymi, którzy w liczbie dziesięciu tysięcy polegli, bronił Polski przed naporem obcego cywilizacyjnie żywiołu. Dzisiaj, od naszych posłów mamy prawo oczekiwać nieporównanie mniejszej ofiary w obliczu podobnego wyzwania!
prof. dr hab. prof. zw. Roman Kuźniar
Przewodniczący Rady Fundacji