Pożegnanie Ryszarda Bugajskiego

Od lewej: Olgierd Łukaszewicz i Ryszard Bugajski
W dniu dzisiejszym na wojskowych Powązkach odbył się pogrzeb Ryszarda Bugajskiego jednego z najwybitniejszych reżyserów. Zagrałem w jego filmach „Przesłuchanie” i „Generał Nil”. Szczycąc się jego przyjaźnią pożegnałem go słowami, które tu zamieszczam:
Mowa Olgierda Łukaszewicza wygłoszona podczas uroczystości pogrzebowych Ryszarda Bugajskiego w dniu 17.06.2019 r.
Ryszardzie, zaskakiwałeś nas bezkompromisowością. Płaciłeś za to niezwykłą cenę. Wszyscy wiemy, że gdyby nie „Przesłuchanie”, Twoje życie potoczyłoby się inaczej, lepiej. Tymczasem Ty nieustępliwie budziłeś nas
z uśpienia. Także wtedy, gdy wróciłeś już z przymusowej emigracji. Wciągałeś nas w świat Twoich wyborów i zmagań z Polską. Czas terroru stalinowskiego, czas zniewolenia umysłów, był dla Ciebie jako moralisty przestrzenią, w której Twoja wrażliwość znajdowała pole do obrachunków
i ćwiczeń sumienia. Ryszardzie, dziękuję Ci, że zaprosiłeś mnie do obsady „Przesłuchania” i „Generała Nila”. Te prace były wielkim wydarzeniem
w moim życiu.
Kanwę Jego opowieści stanowiły zdarzenia z lat 50-tych, kiedy sam był jeszcze dzieckiem. A jednak przyznamy, że zarówno „Przesłuchanie”, „Śmierć Rotmistrza Pileckiego”, „Generał Nil”, czy „Zaćma”, to utwory wiarygodne, które żywo nas obchodzą i to nie tylko jako obrachunek
z przeszłością. Studiował materiały historyczne, miał szeroką wiedzę,
ale Ryszarda interesowały nie tylko fakty. Inaczej mielibyśmy do czynienia z czytankami, których nie cierpiał. Jego interesowały mechanizmy postaw
i zdarzeń. W tym sensie filmy i książki Ryszarda zawierają inspirujące nas do dziś przesłanie. Jako pisarza i filozofa interesowali go ludzie: kaci i ofiary, a także ci uwiedzeni, bezradni, tchórzliwi, obojętni. Interesowało go zniewalanie umysłów w imię sprawiedliwości dziejowej, rozeznawał tryby systemu, które czynił z wielu narzędzia tortur i opresji. Nas, którzyśmy z nim współpracowali, zapraszał do wspólnoty. Byliśmy czujni. Siły, którym się sprzeciwiał mogły w każdej chwili unicestwić Jego plany.
Filmy, które kręcił były wyzwaniem wobec sytuacji, w których staraliśmy się Go wspierać, na miarę naszych talentów. Stawiał nam jednak wymagania – w imię uczciwości, która nie znosi plakatu – abyśmy widzieli złożoność racji, w które uwikłani są bohaterowie. Posiadał rzetelną wiedzę o faktach, które były inspiracją Jego narracji. A interpretacje realiów nacechowane były dociekliwością i głębią psychologiczną. Wynikało to m.in. z jego otwartości na impulsy, które wnosili do rzeczywistości filmowej jego współpracownicy. Był bezpośredni i rzeczowy. Chciał być wiarygodny, ale jednocześnie swój, własny. Gotów sprzeciwić się szerzonym wersjom zdarzeń. Nie zgadzał się na uproszczenia nowej propagandy. Uważał np., że Generał Nil, będący ofiarą sądowego mordu, nie powinien znajdować się w panteonie żołnierzy wyklętych, ponieważ ich determinacja nie mieściła się w rachubach racjonalnego dowódcy, zobowiązanego do przewidywania szans powodzenia wojskowego czynu. „Nie idź do lasu, chłopcze, ale zabierz się do nauki i odbudowy kraju” – tak rozstrzygał Nil dylematy polskiej powojennej młodzieży. Ryszardowi bliskie było zawsze to, co racjonalne i odpowiedzialne. Fascynowały Go jednak również romantyczne motywacje Rotmistrza Pileckiego, kolejnej ofiary sądowego mordu. Pragnął o nim nakręcić film, a nie tylko spektakl Teatru Telewizji, który nawiasem mówiąc udał się znakomicie. „Fenomen Rotmistrza Pileckiego zasługuje na wielkie dzieło filmowe” – powtarzał. Tego filmu niestety nie nakręcił. To, że zabrakło woli za kulisami tych instytucji, które mogły przyczynić się do realizacji tego projektu budzi mój sprzeciw. Spory Ryszarda z urzędnikami, nie tylko tymi od finansów, ale i tymi, którzy stoją na straży jedynie słusznej narracji o Polsce były jego codziennością i towarzyszyły Mu przez całe twórcze życie. Ryszarda napędzało ryzyko pójścia pod prąd. Odważnie postawił m.in. tezę, że układ zamknięty nie jest tylko insynuacją, że nasze zbiorowe sumienie domaga się klarowniejszego dla nas obrazu wpływów w Polsce.
Aktorowi stawiał jedno zadanie – bądź wiarygodny, opowiadasz o realnym człowieku, niech nie uwodzi cię wirtuozeria aktorska, prowadząca na manowce samozadowolenia. Bądź skromny i rzeczowy. Prawdziwi bohaterowie nie epatują patosem. Ryszard wymagał wiele od siebie. Pracowity i szlachetny. Wzbudzał podziw dla swoich kompetencji, a przede wszystkim dla swojej silnej osobowości. Dla mnie ufać Mu znaczyło odkryć przewodnika w sztuce i w sporze o taką Polskę, w której artysta jest wolny
i pozostaje bez ograniczeń partnerem szerokiej widowni. Mawiał:
„Moim celem nie jest dydaktyka czy uczenie młodego pokolenia historii. To praca nauczycieli. Film jest zupełnie czymś innym. Powtarzam takie zdanie za Andrzejem Wajdą, że film służy do przedstawienia rzeczywistości, dzięki czemu staje się ona zrozumiała”. O „Generale Nilu” powiedział: „Zrobiłem ten film dla ludzi poszukujących wartości, którzy nie są konformistami, którzy dużo myślą o życiu”.
Ryszardzie, chciałbym sprostać Twojej intencji. Byłeś wśród nas Kimś wyjątkowym. Żegnaj!
Olgierd Łukaszewicz