Pożegnanie śp. Janusza Leśniewskiego

Mowa Olgierda Łukaszewicza na uroczystościach ku czci śp. Janusza Leśniewskiego. Kościół na Bielanach w Warszawie – 28 listopada 2020 r.
Księże Wojciechu
Koleżanki i Koledzy,
A więc jednak… nagle i niespodziewanie…
Wiedzieliśmy, że zaplanowano aby w tych dniach wszczepić Ci rozrusznik Serca, ale COVID był szybszy.
Przypomnę, że na początku Twej Januszu, drogi aktorskiej, los obiecywał Ci wiele. Pasował Cię na Hamleta. Z uśmiechem wspominałeś ów spektakl w którym grałeś w strugach deszczu na rynku w Zamościu pod egidą Teatru Ochoty, Jana Machulskiego.
Szanowni Zebrani,
godzi się abym zebrał tu garść informacji o Januszu, aby prześledzić Jego zawodową i nie tylko, drogę. Wiodła go ona przez Mazowsze z Teatrem Popularnym, zwanym dawniej Teatrem Ziemi Mazowieckiej. Konfrontacja z publicznością poza stolica dawała mu motywację do artystycznej wędrówki i wiem od Niego, że sprawiała mu radość. Doświadczyłem tego całkiem niedawno gdy społecznie popularyzowaliśmy w różnych zakątkach Mazowsza dzieło, którym fascynowaliśmy się obaj – ,,Konstytucję dla Europy” W.B. Jastrzębowskiego, uczestnika bitwy pod Olszynką Grochowską w postaniu listopadowym. Gdy ZASP, którego Janusz był oddanym działaczem, rozpoczął świętowanie swego stulecia 9 lipca 2016 roku, spektaklem opartym na przesłaniu Jastrzębowskiego, Janusz pełnił funkcję drugiego reżysera. Bez Jego pracy ta mega inscenizacja nie mogła się powieść. Niedawno zakładaliśmy Fundację My Obywatele Unii Europejskiej. To była nasz wspólna misja.
Janusz był aktorem rozpoznawalnym, choć grywał role niewielkie w szeregu seriali, tak popularnych jak: Ojciec Mateusz, barwy Szczęścia, Na Wspólnej, Leśniczówka, Ranczo i wielu innych.
My tu zebrani, dobrze wiemy, że Wikipedia obejmuje tylko drobny fragment Jego drogi. Trudno uwierzyć na ilu polach eksperymentował z życiem.
Prócz aktorstwa próbował sił jako redaktor telewizyjny w Ośrodku Warszawskim. Pracował tam pięć lat. W stanie wojennym był taksówkarzem, Był aktywnym kolporterem materiałów konspiracyjnych Solidarności. Próbował szczęścia na emigracji w Chicago i w Nowym Jorku. W Krakowie pracował z głuchoniemymi. Był pracownikiem Wydziału Kultury. Dorabiał jako Święty Mikołaj. Jeździł z kolegami po Mazowszu, grając dla dzieci swój program ,,Akademia pana Foresta”. Tworzył charakterystyczne postaci w reklamach telewizyjnych. Występował w ambitnych off-owych produkcjach teatralnych, np. w ,,Bublotece”, a także filmowych – ,,Przystanek do nieba”. O ile wiem występował także tu, w podziemiach tej świątyni. Ukochał postać Ignacego Paderewskiego, którego przyjazd do warszawy odgrywał co roku w fantazyjnej dorożce.
Jego obywatelska wrażliwość spowodowała, że widywaliśmy Go często na demonstracjach w obronie niezawisłości sądów, przeciw łamaniu konstytucji, domagającego się ogłoszenia wyroków Trybunału.
Poszanowanie prawa, demokracja, wolność – to był jego osobisty program, któremu dawał wyraz na Facebooku.
My członkowie ZASP, będziemy Go pamiętać, jako nieszczędzącego sił i energii Członka Zarządu Głównego, Komisji Rewizyjnej, Zarządów Sekcji, pracującego w różnych komisjach. Budził szacunek dociekliwością z jaką budował sobie kompetencje. Żarliwy, pełen pozytywnej energii. Poświęcając czas nam, Janusz zapominał, że trzeba dbać o własną kieszeń. Sprawy przyziemne były Jego ustawicznym kłopotem. Współczuliśmy Mu, ale nie zawsze umieliśmy pomóc. A Janusz wciąż walczył co i raz zmieniając wektory swoich poszukiwań. Wybierając swoją małą nie-stabilizację.
Swój romantyczny Zapał, przypłacił w końcu kłopotami z sercem. Nie żałował go. Ustawiczny ryzykant. Gdy wydawało się, ze przycumuje gdzieś na dłużej, zrywał więzy, odpuszczał, odpływał… Wydawał się być zaskoczony swoim niedopasowaniem do realiów. Całą zapłatą było mu dochowanie wierności własnej skali wartości, tych niewymiernych, które są ideowym fundamentem obywatelskiej wspólnoty. Jednak zadania, które Mu przypadały w udziale skrupulatnie analizował, budował plan konkretny i racjonalny. Na przykład jako przewodniczący Głównej Komisji Rewizyjnej. Miał w sobie spokój.
Na zawsze pozostanę Mu wdzięczny za pomoc jaką okazał mi , gdy musiałem zmierzyć się z odpowiedzialnością Prezesa ZASP w latach 2002-2005. Cierpliwie uczyliśmy się zasad prawa, jego ram i specyficznego języka. Określaliśmy z uwagą pola uprawnień i kompetencji dla komisji Rewizyjnej oraz Prezesa Zarządu Głównego. To był trudny czas. Nasze środowisko zmierzyło się z doświadczeniem o skali nieznanej powojennym działaczom naszego artystycznego Stowarzyszenia. Szło o odpowiedzialność za organizację zbiorowego zarządzania. O swoje racje Janusz był spokojny. Polegał na dokumentach, znał fakty, miła pewność co do kierunku swego działania. Jednak odkryte rewelacje wynikłe z lekkomyślności naszych poprzedników napawały Go niezwykłym smutkiem i rozpaczą. Nie chciał być zwiastunem złych wiadomości, ale nie stchórzył. Wytrwał i sprostał zadaniu. Janusz nie oskarżał. Pełnił swoją statutową powinność i co warto pamiętać, zachowywał zaskakującą konsekwentną życzliwość wobec atakujących Go ówcześnie członków naszego Stowarzyszenia.
Żegnając Go, godzi się Mu podziękować, ze ZASP przeżył i odżył po tamtej finansowej katastrofie. Janusz miał w sobie spokój, bo wierzył, że prawda nas wyzwoli.
Jako wypróbowany towarzysz trudnych lat, Janusz pozostał moim Przyjacielem, z którym blisko 20 lat, prawie codziennie komentowaliśmy ze sobą sprawy ważnie i mniej ważne. Te fundamentalne o Polsce i te, jak najbardziej osobiste. Razem kreowaliśmy wydarzenia artystyczne, a także te, które przedstawiały wizerunek ZASP, jako organizacji, która troszczy się o sprawy bytowe polskich aktorów.
Pamięć, o tym, że ZASP był kiedyś związkiem zawodowym, umotywowała nas do opublikowania ankiety ,,Artysto Scen Polskich powiedz nam z czego żyjesz”. Obaj byliśmy pod wrażeniem naszej starszej Koleżanki, Zofii Rysiówny działającej w Komisji Etyki w ZASP. Pokazała nam tekst przyrzeczenia jakie złożyła, kiedy po drugiej wojnie światowej wstępowała do ZASP. I Janusz i ja byliśmy kiedyś harcerzami, więc rozumieliśmy wagę tamtej deklaracji.
Szanowni Zebrani,
odejście Janusza Leśniewskiego, to wielka strata dla naszego środowiska. Gdy wokół nas jest tylu obojętnych, na jego zaangażowanie zawsze można było liczyć, bo Jemu zawsze się chciało.
Kochany, życzliwy, prawy Kolego… Żegnaj.
Olgierd Łukaszewicz